sobota, 26 listopada 2016

Włochy - dzień ósmy i dziewiąty - kierunek Wenecja

10-11.09.2016-sobota-niedziela
Sobota rano - zwijamy nasz "górski obóz" i żegnamy się z pięknem Dolomitów. Czas na drugą część urlopu. Ruszamy w kierunku Wenecji, gdzie planujemy spędzić kolejne 2 dni.

Droga mija nam bezproblemowo. Meldujemy się na kempingu Rialto pod Wenecją. Dziwi nas trochę fakt, że nie obowiązuje na nim sjesta. W Cortinie na Olimpii między 13 a 15 był całkowity zakaz ruchu, a obsługa kempingu miała przerwę. Nie dało się wjechać ani wyjechać, szlaban nie działał. Tu jest zupełnie inaczej. Kolejna niespodzianka - kemping nie ma do wypożyczenia przejściówek do prądu, więc nie możemy podłączyć lodówki. Na szczęście po drodze mijaliśmy duże centrum handlowe, także chłopcy idą w tamtą stronę. Po jakimś czasie wracają po auto, bo okazało się, że ... chodnik się skończył i nie mieli jak iść dalej ;) W końcu wracają z przejściówkami. Wszystko działa. Robimy rozeznanie na kempingu. Niepokoi nas mała ilość sanitariatów i pryszniców na dość dużą ilość osób tu nocujących. Jest też dość spory ruch, co chwilę ktoś nowy się rozbija. Plusem natomiast jest Lidl po drugiej stronie ulicy. Jest to dla nas zbawienie po bardzo drogim markecie w Cortinie. Wreszcie można zrobić normalne zakupy nie dostając palpitacji serca przy kasie ;) 

W niedzielę postanawiamy się wybrać na zwiedzanie Wenecji. Z naszego kempingu wystarczy przejść na drugą stronę ulicy, skąd jeździ autobus do centrum. W recepcji można kupić bilety. Po jakiś 20 minutach wysiadamy na dworcu w Wenecji. Kupujemy mapę i idziemy zwiedzać. 

Tym razem miasto pozytywnie mnie zaskakuje i zaciera złe wrażenie sprzed lat. Oczarowuje. Niespiesznie idziemy w stronę placu Św. Marka, zagłębiamy się w gąszczu wąskich uliczek, kanałów i placyków. Napawamy oczy uroczymi kamienicami, wystawami, mostkami.







Im bliżej placu, tym bardziej tłoczno. Mimo braku sezonu ilość turystów robi wrażenie. Najsłynniejszy most Rialto na Canale Grande to już masa ludzi. Gubimy się i zajmuje nam ładną chwilę nim znów wszyscy się znajdujemy. Przy bazylice św. Marka kolejka do zwiedzania jej w środku na minimum 2 godziny stania. Odpuszczamy. Postanawiamy, że dajemy sobie 1,5 godz. i każda z par idzie w swoją stronę. My z Tomkiem idziemy coś przekąsić, a potem nacieszyć się atmosferą miasta. Potem już wspólnie foto na placu, a potem jeszcze zaliczamy Most Westchnień, pyszną kawę i kierujemy się na dworzec. Tego dnia upał daje się nam we znaki. Oczywiście po drodze zaopatrujemy się w pamiątki. Magnesy obowiązkowo :)







To był bardzo udany dzień. Ja chętnie jeszcze tu wrócę.

Ewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz