poniedziałek, 21 listopada 2016

Dolomity - dzień szósty - męska wyprawa, ferrata Albino Michielli Strobel na Punta Fiames 2240 m n.p.m.

08.09.2016 - czwartek
Dziś dziewczyny postanawiają się zresetować. Chcą skorzystać z plaży która znajduje się nad płynącą obok rzeką. Ja z Wieśkiem mamy parcie by iść coś zmęczyć. Od początku pobytu nasze oczy przykuwa skała po drugiej stronie drogi. Bardzo dobrze widoczna, potężna i górująca nad doliną to Punta Fiames 2240 m n.p.m. Oczywiście prowadzi tam ferrata i praktycznie zaczyna się nieopodal kempingu. Nie będę oryginalny, ale szybko podejmujemy decyzję co do wycieczki. Tak...cała trasa wg przewodnika powinna zająć 5 godzin. Startujemy o 11.00. Narzucamy szybkie tempo. Po drodze gubimy szlak i podchodzimy pod mini wodospad. Chaszczingiem wracamy na piarg, podchodzimy pod ścianę i się szpeimy. Chwila odpoczynku w cieniu. Puszczamy jakąś parę przodem. Zaczynamy spokojnie, pogoda dopisuje kolejny dzień, a Tofany i Col Rosa widać jak na dłoni.


Ferrata  wspina się w górę, po czym zmienia charakter i trawersuje masyw. Co jakiś czas dochodzimy do pary wspinaczy przed nami. Wtedy mamy chwilę odpoczynku, podziwiamy widoki i wypatrujemy dziewczyn na plaży. Co najwyżej udaje nam się zobaczyć otwarty jeden parasol, co pozwala nam sugerować że jednak nasze kobiety korzystają ze słońca.



Tempo mamy na tyle szybkie, że wspinacze przed nami postanawiają nas przepuszczać. Dochodzimy do małego trawersu, który kończy się drabinką. To było takie niespodziewane i bardzo atrakcyjne na tej trasie. Bardzo nam się podobało. Dochodzimy do szczytu, zwieńczonego krzyżem. Szybkie zdjęcie, wpis do książki i powrót szlakiem.



Obchodzimy masyw i dochodzimy do przełęczy z której bardzo stromym piargiem musimy zejść. Kto nie lubi schodzić, ten wie że lepiej jest zbiegać. Tak też poczyniliśmy. Nie jest to łatwe, ale na pewno lepsze niż schodzenie. Udaje nam się szybko i bezpiecznie dostać do granicy lasu. Tu już spokojnie ścieżką idziemy w dół. Nasze gardła już nie mogą się doczekać złotego napoju. Pozostało je tylko schłodzić w rzece. Na kemping przychodzimy po 4,5 godzinie, czyli szybciej niż było w przewodniku. Pozostaje nam tylko opowiedzieć jak było na męskiej wyprawie i szykować się na kolejny dzień.


Tomek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz