środa, 31 maja 2017

Spływ kajakowy Krztynia - Pilica

21.05.2017
Tym razem pogoda nam nie pokrzyżowała planów. Spotykamy się rano pod Tesco. Są nowe osoby żądne wrażeń. Droga szybko nam mija. Na miejscu okazuje się, że jest dużo przeszkód na trasie spływu. Startujemy na rzece Żebrówce w Bonowicach, a po kilkudziesięciu metrach wpływamy do Krztyni. Ten krótki odcinek zajmuje nam sporo czasu. Na początku jakieś krzaki w rzece, przez które ciężko się przebić. Dalej już sama przyjemność. Kilka zwalonych drzew,pod którymi trzeba przepłynąć i przy tym się nagimnastykować ;). Po spokojniejszym odcinku, dopływamy do kamiennego progu, który trzeba obnieść. Chcąc sprawdzić możliwości, którędy, co i jak...wpadam po pas do wody. Po obniesieniu progu, w momencie wodowania jedna z ekip zalicza wywrotkę. Nie jest wesoło, bo zimno, mokre ciuchy i najmłodszemu uczestnikowi nie uśmiecha się to. Na szczęście po zmianie rzeczy na suche, kontynuujemy  spływ.







Rzeka zaczyna meandrować, zwężać, ciasne zakręty trzeba robić na 2 razy. Kolejna przeszkoda, to niski drewniany mostek. Stan wody pozwala pod nim przepłynąć, choć nie jest łatwo. Trzeba się schować w kajaku i obrać dobry kurs, bo mostek nie jest krótki a pod nim nie da się manewrować. Po kilku kolejnych ostrych meandrach, dopływamy do młyna. Nie lada atrakcja. Duży, potężny, drewniana konstrukcja. Zastawki otwarte, ale nikt nie próbuje tędy spływu. Obnosimy i wodujemy na spokojnej wodzie. Tu mój aparat otrzymuje kąpiel wodną i od tej pory nie jest funkcjonalny.






Za młynem zrobił się najcięższy odcinek. Zaczęło się od dużego zwalonego drzewa. Potem Krztynia znowu się zwęziła i pojawiło się dużo zatopionych drzew. To robota bobrów. Tzw zwałki dają każdej załodze możliwość sprawdzenia się,a zarazem  współpracy. Jest przy tym też mnóstwo śmiechu. Przy jednej z takich przeszkód, każda z załóg wybrała inny wariant. Obnieść przeszkodę; kajak pod przeszkodą a załoga górą; kajak z załogą pod przeszkodą. Po pokonaniu tych trudności wpływamy do Pilicy. Rzeka się poszerza ale przeszkody są nadal. Może już nie tak uciążliwe, ale trzeba dobrze manewrować by nie zawisnąć na ukrytym po wodą konarze. Pod sam koniec spływu, dopływamy do drugiego młyna. Obnosimy zastawki i po kilkuset metrach kończymy spływ. 
Po przeorganizowaniu się, udajemy się do Dziebic nad zalew. Chętni idą zwiedzić jaskinie w Kroczycach. Część osób jest pierwszy raz w prawdziwej jaskini. Dla jednych jest to prawdziwe wyzwanie i przełamanie swoich leków, a dla drugich życiowa przygoda. Na koniec dnia integrujemy się przy ognisku i dzielimy swoimi wrażeniami.





Do zobaczenia na kolejnych spływach!

Tomek

sobota, 1 kwietnia 2017

Malta. Mały kraj na weekend!

10-13.03.2017 Malta.
Nie bylibyśmy sobą, gdyśmy się gdzieś nie udali. Tym razem padło na, już dawno wymarzone, małe państwo na Morzu Śródziemnym czyli Maltę.
Podróż rozpoczęliśmy w Pyrzowicach. Był to pierwszy lot na nowym kierunku, właśnie stąd, realizowany przez Wizzair. Bilety zakupiliśmy w grudniu i odliczaliśmy czas. W marcu jak w garncu, się powiada u nas. A tam? Tam może być całkiem przyjemnie o tej porze roku.
Niestety dwa dni przed naszym wylotem, zawaliło się słynne okno Azure Windows. Jeden punkt obowiązkowy odpadł.
W piątek opuściliśmy chłodną Polskę, a na miejscu powitało nas słońce i ze 20 stopni Celcjusza :).
Po zameldowaniu się w hotelu, udaliśmy się promem do stolicy wyspy. Krótka przeprawa i lądujemy w Valletcie. Niby płaska wyspa a ma strome uliczki, gdzie ciekawie odstają od fasady balkony.
Pozostałością koloni brytyjskiej, oprócz języka, ruchu lewostronnego, są legendarne czerwone budki telefoniczne.




W sobotę jedziemy do Mdiny. To dawna stolica Malty z wąskimi i cichymi uliczkami. Średniowieczne miasteczko jest zlokalizowane na wzgórzu, skąd roztacza się piękny widok aż po wybrzeże. Zwiedzanie zajmuje nam niespełna godzinę. Kolejny cel to słynne klify Dingli. Dzięki dobrze skomunikowanej wyspie, przemieszczanie idzie sprawnie. Na miejscu jesteśmy w zasadzie sami. Przybywają tu nieliczni turyści. Mamy godzinę na następny autobus, więc zalegamy na kamieniach, łapiąc promienie słoneczne. Gdy wróciliśmy na przystanek, co chwila przejeżdżał obok jakiś oldtimer. Zapewne był to rajd pojazdów zabytkowych. Ostatni cel na dziś, to słynne Blue Grotto. Na miejscu, by dostać się do słynnej groty, trzeba kupić bilet na łódkę. Po skompletowaniu załogi, kapitan zabiera nas w rejs. Widok na klify od morza niesamowity, ale cudowne widoki były także w samej grocie. Mimo, że byliśmy późnym popołudniem i promienie słońca już tam tak nie docierały, to kolor wody i tak był bajeczny. Na koniec udajemy się na przystanek który nazywa się Panorama. I rzeczywiście to niezła panorama. Klasyczny widok w dół z klifu w stronę groty i na łuk skalny. Wracamy do hotelu z przesiadką w Valletcie. Nasze twarze mówią same za siebie. Chyba nas dziś troszkę opaliło :).














Niedziela, a tu taka pogoda. Nie odmawiamy sobie i robimy plażing. Zaopatrzeni w butelkę wina jedziemy na Golden Bay i okoliczne plaże. Bardzo ładna okolica. Wybrzeże bardzo zróżnicowane. Od piasku po skały wapienne, piaskowce. Czystość plaż nie najlepsza. Dużo zanieczyszczeń wyrzuconych jest wprost z morza. Wędrujemy wzdłuż linii brzegowej od zatoki do zatoki, gdzie zlokalizowane są plaże. Widoki z góry klifu powalają. Woda ma kolor...sami patrzcie :). Jest cudnie. Znajdujemy sobie miejscówkę na głazie. Smażymy się. O tak, smażymy, jest ok 30 stopni :). Do tego wino i co chcieć więcej. Relaks nie trwa wieczność. Udajemy się na ostatnią plażę. Pójście linią brzegową od początku, było dobrą decyzją. Wręcz nie ma ludzi, a zejście z klifu jest problematyczne. Niektórzy próbują, próbują i na dole lądują turlając się z góry. Idąc z ostatniej plaży na przystanek czujemy, że dziś słońce dało nam popalić. Wracamy znowu przez stolice. Idziemy jeszcze pochodzić uliczkami, zobaczyć ogród i armaty z których codziennie w południe odbywa się salwa. W hotelu dopiero możemy zobaczyć jak ładnie się opaliliśmy. Trochę za mocno ;).











Poniedziałek zostało nam pożegnać się ze słoneczną Maltą i wracać do kraju. Na koniec udaliśmy się jeszcze na krótki spacer. Pogoda dziś w sam raz dla nas. Pochmurno, nawet pokropiło. Może tak miało być. Zadowoleni z pobytu, choć mamy niedosyt i mówimy sobie że jeszcze tu wrócimy. Bo warto, choćby na weekend. Gdy u nas chłód, to tu można "naładować akumulator".



Tomek