niedziela, 27 listopada 2016

Włochy - Caorle

12.09.2016-poniedziałek - dzień dziesiąty - miała być Padwa, a wyszło jak zawsze

Drugi dzień pobytu w okolicach Wenecji postanowiliśmy przeznaczyć na wyjazd pociągiem do Padwy. Rano po śniadaniu wszyscy zwarci i gotowi na zwiedzanie. Idziemy na przystanek. Już w recepcji kempingu przy zakupie biletów pierwszy niepokój. Dowiadujemy się, że jest strajk komunikacji miejskiej. Początkowo wynika, że w godzinach 10-19 autobusy będą jeździć, także dziarsko poszliśmy na przystanek. Po pół godzinie czekania wyszło jednak, że to w tych godzinach nie jeżdżą. Po gorącej dyskusji, zgodnie postanawiamy skrócić nasz pobyt na tym kempingu i wcześniej przenieść się do naszego docelowego miejsca nad morzem. 
Aby nie płacić za kolejną dobę mamy jakąś godzinę aby zwinąć nasz obóz. Robimy to w rekordowym czasie 40 minut ;) Załatwiamy formalności, szybkie zakupy w markecie i w drogę.

W Caorle meldujemy się przed 13. Nauczeni doświadczeniem z nietrafionym poprzednim kempingiem, postanawiamy najpierw obczaić kempingi i wybrać najlepszy. Po wizycie na dwóch, decydujemy się na pierwszy z nich - Santa Margherita. Tutaj jak przystało na prawdziwe Włochy obowiązuje sjesta, więc musimy 1,5 godz poczekać, aby się zameldować. W tym czasie idziemy na lody :) Po 15 wreszcie otwierają, wybieramy miejsce i się rozbijamy.
Wieczorem spacer do centrum miasteczka.

13-17.09.2016 - morski chillout

Następne dni mijają nam na błogim lenistwie. Nie będę się tu rozpisywać. Plażing, nurkowanie, spacery, zbieranie muszelek itp. itd. Codziennie chodzimy do centrum na spacer, pyszną kawę i lody, na dobrą kolację. 
Miasteczko jest urocze, bardzo się zmieniło od mojego ostatniego pobytu kilkanaście lat temu. Po sezonie miejsce w sam raz na odpoczynek. Z kempingu można dojść do centrum nadmorską promenadą pełną hoteli lub przez miasteczko. 
W centrum dużo kawiarni i restauracji. Jedna z nich szczególnie nas urzekła kuchnią, Wracamy tam kilkukrotnie, aby spróbować kolejnych specjałów. Naszym faworytem są ośmiornice, pyszna pizza i w knajpce obok smażone kalmary w cieście ;)






Krótkie podsumowanie:
Urlop trwał 2 tygodnie, pisanie relacji i obróbka zdjęć 3 miesiące, ale... były to nasze najlepsze włoskie wakacje z niesamowitą ekipą. Daliśmy radę, nie pozabijaliśmy się ( choć przy grze w "11" było blisko - Wiesiek wiesz, że Cię kocham :P ). Wszystkie opisy i zdjęcia nie są w stanie oddać emocji, widoków, przeżyć, smaków, które nam towarzyszyły przez te kilkanaście dni. Już wspólnie planujemy kolejny urlop we Włoszech - to dobry znak. Razem z Tomkiem - dzięki Maria i Wiesiek za mega wakacje :*

Ewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz