czwartek, 14 lipca 2016

Kajakowo - jaskiniowo! Czyli kolejny piknik za nami.

9-10.07.2016
Na ten weekend długo czekaliśmy. Tym razem motywem przewodnim corocznego pikniku był spływ kajakowy. Było nas, co tu dużo pisać, dużo ;). Znajomi zabrali znajomych królika itd. i popłynęliśmy w 15 kajaków dwuosobowych i jeden jednoosobowy. Dla każdego była to nowa przygoda i doświadczenie.  O ustalonej porze wyruszyliśmy z Bielska kawalkadą samochodów by po ponad 2 godzinach dojechać do miejsca startu. Prognozy nie były sprzyjające na czas trwania spływu, ale przygotowani na niepogodę wodujemy sprzęt na Pilicy w Maluszynie. 



Przed nami 19 km meandrującej czystej i spokojnej rzeki. Na początku, prawie każdy ma problem z opanowaniem sterowania i płynie od brzegu do brzegu. Mamy również pierwszą wywrotką. Początek bardzo kręty (meandrujący), zwalone drzewa, troszkę szybszego prądu. Wszyscy się "rozpływają". Mimo zapowiedzi kiepskiej pogody, słońce się przedziera i daje piękne widoki. 




Po pokonaniu połowy dystansu rzeka się poszerza i spowalnia. Tu już trzeba włożyć trochę siły. Dodatkowym utrudnieniem jest wiejący w twarz wiatr. Po drodze na skarpach można zobaczyć otwory gniazd jaskółek brzegówek i same te ptaki.







Do Krzętowa (koniec spływu), każdy dopływa trochę zmęczony. Długość trasy oraz płynięcie pod wiatr, dają się we znaki. Mimo tego każdy jest zadowolony i uśmiechnięty, a emocji i opowieści nie ma końca. Pozostało nam wrócić po samochody i udać się w kolejne miejsce.

Czym byłby piknik, gdyby nie biwak :). O tak!
Udajemy się na naszą ulubioną miejscówkę biwakową na Jurze. Dokładnie nad zalew na Białce w Kostkowicach (zalew Dzibice lub Kostkowice, obie nazwy są używane). Tam rozbijamy nasze "M".
Dla niektórych jest to nie lada wyzwanie. Nie każdy był harcerzem i umie rozbić namiot. Robert z ziomkami ze swojego m4 zrobili m16 ;). Po czym złożyli i rozłożyli namiot jeszcze raz i udało im się za drugim razem złożyć właściwą konstrukcję. Chwała im za to! 
Ognisko rzecz święta. To też chłopaki z lasu przynosili całe drzewa. Dzielni drwale.
Atrakcją wieczoru był slackline. Chodzenie na rozpiętej taśmie między drzewami, wymaga utrzymania równowagi i koordynacji.


W niedziele po śniadaniu ruszamy na skały. Niestety spóźniliśmy się i Słupsko jest zajęte. Zostaje nam plan X. Zmieniamy sprzęt i robimy dzień jaskiniowy. Najpierw udajemy się w 6 osób do jaskini w Kroczycach. Przez niewielki otwór dostajemy się obszernej sali o białych ścianach. W środku przyjemny chłód w porównaniu z temperaturą na zewnątrz. 





Po zwiedzeniu wracamy po resztę ekipy, która chce atakować jaskinie (część wybrała plażing nad jeziorem) i przemieszczamy się w okolicę parkingu pod Górą Zborów. Tu idziemy w kierunku masywu Góry Sulmów i na pierwszy strzał idzie jaskinia Sulmowa. Najpierw pokonujemy niewysoką studzienkę, potem czołgamy się meandrem i na koniec wykonujemy zjazd we francuzie. Zjazd daje dużo frajdy, bardzo podnosi poziom adrenaliny. Jaskinia niewielka ale do pokonania studzienki potrzebna lina, plakietka i doświadczenie. Jeszcze tylko wyjście z "buły", każdy pokazał że jest "Wielki" i dał radę. 

Ostatnią jaskinią jaką udało się zrobić, była jaskinia Żabia. Tu niemiłe zaskoczenie. Na dnie krata. Ogólnie do wejścia potrzebny jest kompletny sprzęt. Wchodzimy na raty. W tym czasie część ekipy zwiedza skałę Bibliotekę. To była nasza ostatnia tego dnia jaskinia. Pomału zbieramy się w kierunku domu. Rozjeżdżamy się, a my jeszcze udajemy się pod Okiennik Wielki. Taka mała nagroda dla wytrwałych, którzy zostali z nami do samego końca.


Dziękujemy wszystkim za miło spędzone dwa dni. Mamy nadzieję że każdemu się podobał wyjazd, zarówno spływ, jaskinie i nocowanie pod namiotem.
Do zobaczenia na kolejnych wyjazdach.

Tomek
---------------
Kraj: Polska
Rejon: Jura Krakowska-Czestochowska, Maluszyn, Krzętów, Góra Zborów, Skały Kroczyckie, Zalew w Kostkowicach 
Spływ: start Maluszyn, meta Krzętów, rzeka Pilica, dystans 19 km
Track:ślad

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz