sobota, 1 kwietnia 2017

Malta. Mały kraj na weekend!

10-13.03.2017 Malta.
Nie bylibyśmy sobą, gdyśmy się gdzieś nie udali. Tym razem padło na, już dawno wymarzone, małe państwo na Morzu Śródziemnym czyli Maltę.
Podróż rozpoczęliśmy w Pyrzowicach. Był to pierwszy lot na nowym kierunku, właśnie stąd, realizowany przez Wizzair. Bilety zakupiliśmy w grudniu i odliczaliśmy czas. W marcu jak w garncu, się powiada u nas. A tam? Tam może być całkiem przyjemnie o tej porze roku.
Niestety dwa dni przed naszym wylotem, zawaliło się słynne okno Azure Windows. Jeden punkt obowiązkowy odpadł.
W piątek opuściliśmy chłodną Polskę, a na miejscu powitało nas słońce i ze 20 stopni Celcjusza :).
Po zameldowaniu się w hotelu, udaliśmy się promem do stolicy wyspy. Krótka przeprawa i lądujemy w Valletcie. Niby płaska wyspa a ma strome uliczki, gdzie ciekawie odstają od fasady balkony.
Pozostałością koloni brytyjskiej, oprócz języka, ruchu lewostronnego, są legendarne czerwone budki telefoniczne.




W sobotę jedziemy do Mdiny. To dawna stolica Malty z wąskimi i cichymi uliczkami. Średniowieczne miasteczko jest zlokalizowane na wzgórzu, skąd roztacza się piękny widok aż po wybrzeże. Zwiedzanie zajmuje nam niespełna godzinę. Kolejny cel to słynne klify Dingli. Dzięki dobrze skomunikowanej wyspie, przemieszczanie idzie sprawnie. Na miejscu jesteśmy w zasadzie sami. Przybywają tu nieliczni turyści. Mamy godzinę na następny autobus, więc zalegamy na kamieniach, łapiąc promienie słoneczne. Gdy wróciliśmy na przystanek, co chwila przejeżdżał obok jakiś oldtimer. Zapewne był to rajd pojazdów zabytkowych. Ostatni cel na dziś, to słynne Blue Grotto. Na miejscu, by dostać się do słynnej groty, trzeba kupić bilet na łódkę. Po skompletowaniu załogi, kapitan zabiera nas w rejs. Widok na klify od morza niesamowity, ale cudowne widoki były także w samej grocie. Mimo, że byliśmy późnym popołudniem i promienie słońca już tam tak nie docierały, to kolor wody i tak był bajeczny. Na koniec udajemy się na przystanek który nazywa się Panorama. I rzeczywiście to niezła panorama. Klasyczny widok w dół z klifu w stronę groty i na łuk skalny. Wracamy do hotelu z przesiadką w Valletcie. Nasze twarze mówią same za siebie. Chyba nas dziś troszkę opaliło :).














Niedziela, a tu taka pogoda. Nie odmawiamy sobie i robimy plażing. Zaopatrzeni w butelkę wina jedziemy na Golden Bay i okoliczne plaże. Bardzo ładna okolica. Wybrzeże bardzo zróżnicowane. Od piasku po skały wapienne, piaskowce. Czystość plaż nie najlepsza. Dużo zanieczyszczeń wyrzuconych jest wprost z morza. Wędrujemy wzdłuż linii brzegowej od zatoki do zatoki, gdzie zlokalizowane są plaże. Widoki z góry klifu powalają. Woda ma kolor...sami patrzcie :). Jest cudnie. Znajdujemy sobie miejscówkę na głazie. Smażymy się. O tak, smażymy, jest ok 30 stopni :). Do tego wino i co chcieć więcej. Relaks nie trwa wieczność. Udajemy się na ostatnią plażę. Pójście linią brzegową od początku, było dobrą decyzją. Wręcz nie ma ludzi, a zejście z klifu jest problematyczne. Niektórzy próbują, próbują i na dole lądują turlając się z góry. Idąc z ostatniej plaży na przystanek czujemy, że dziś słońce dało nam popalić. Wracamy znowu przez stolice. Idziemy jeszcze pochodzić uliczkami, zobaczyć ogród i armaty z których codziennie w południe odbywa się salwa. W hotelu dopiero możemy zobaczyć jak ładnie się opaliliśmy. Trochę za mocno ;).











Poniedziałek zostało nam pożegnać się ze słoneczną Maltą i wracać do kraju. Na koniec udaliśmy się jeszcze na krótki spacer. Pogoda dziś w sam raz dla nas. Pochmurno, nawet pokropiło. Może tak miało być. Zadowoleni z pobytu, choć mamy niedosyt i mówimy sobie że jeszcze tu wrócimy. Bo warto, choćby na weekend. Gdy u nas chłód, to tu można "naładować akumulator".



Tomek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz